Wchodzę do przestrzeni mojego ogrodu. Już na wejściu dostrzegam opadającą z niebios grubą linę. Niczym lunatyk, bezwiednie łapię ją rękami i niemal z automatu zaczynam po niej, ku górze wspinaczkę.
Jestem już bardzo wysoko, bo zdaje się, że dotarłem do poziomu chmur. Pode mną rozpościera się bezkresna i przerażająca przestrzeń. Wtem, nagle i ku mojemu zdumieniu puszczam linę! Jednak nie spadam, a zaczynam swobodnie unosić się w powietrzu. Dzieje się coś jeszcze, coś co dalece wykracza poza moje pojmowanie. Gdy otwieram usta, niemal natychmiast wydobywa się z nich długi na kilkanaście metrów słup ognia! Po chwili zdaję sobie sprawę, że jestem w ciele Zielonego Smoka, który teraz lata zataczając olbrzymie kręgi, plując przy tym zapamiętale żywym ogniem.
Smok, wydaje się być całkowicie pochłonięty ognistym, destrukcyjnym amokiem, ponieważ nawet nie zauważa jak płomieniem przepala linę, po której chwilę temu tu dotarłem. W ułamku sekundy zdaję sobie sprawę z tego, że właśnie straciłem drogę powrotu na dół. Bez zbędnych rozważań szybko przejmuję kontrolę nad umysłem smoka. Pikujemy w dół, tniemy powietrze w dzikim pędzie, po czym łapiemy spadający fragment liny i przyciągamy ją do miejsca, w którym chwilę wcześniej została przepalona. Łączymy ze sobą dwa końce, po czym odlatujemy jak najdalej od niej.
Cierpliwie czekam, aż w smoku wypali się gniew, ból, złość i rozczarowanie. Te smocze emocje odczuwam również i ja. Będąc w ciele smoka, próbuję uchwycić i zrozumieć mechanizmy, które nim kierują. Każdemu otwarciu paszczy towarzyszy wyrzut ognistego jadu. Przez dłuższą chwilę latam więc spokojnie, by ostudzić te palące uczucia. Jednak nawet wtedy, gdy odczuwam względny spokój, to przy otwarciu pyska nadal strzelam ogniem.
Zaczynam coraz bardziej współczuć temu smokowi. Wygląda na to, że bez względu na stan jego ducha, każde otwarcie paszczy równoznaczne jest z sianiem ognistej pożogi.
Jak on jest w stanie jeść, skoro potencjalny posiłek w mgnieniu oka zamienia się w zwęgloną masę niezdatną do spożycia! Od jak dawna ten biedny smok głoduje? Od jakiego czasu trzymają go przy życiu jedynie toksyczne uczucia i emocje? Od jak dawna żywi się chęcią zemsty i wyrównania krzywd?
Ogień gniewu spala serce,
Żar zemsty więzi ducha,
Złość trawi kości,
Ból umysł zatruwa.
Przed oczyma przelatują mi obrazy wszelkich krzywd i niegodziwości, których ów smok doświadczył od niewdzięcznych ludzi. Mimo pięknej, wspólnej historii harmonijnego współistnienia został zdemonizowany i bestialsko wygnany ze swej krainy. Chwilę później zniszczono bramy, zatrzaśnięto wszystkie drzwi. Postawiono mur. Oddzielono od siebie od wieków przenikające się światy.
Smoku mój Zielony, ulatuj w nowe strony,
Świat dla siebie przyjazny odkrywaj.
Zapomnij krzywdy przez maluczkich wyrządzone,
Wszak przypadków w Kosmosie nie ma.
Ogniem miłości innych zapalaj,
Serce swoje obmyj żywą wodą.
Odrzuć kajdany palącej złości,
Wypełnij kości poczuciem wolności.
Swą zieleń pięknie ukochaj.
Pstryk! Czuję, że nastąpiło rozłączenie. Ponownie, to duch smoka jest jedynym woźnicą tego zielonego cielska.
Opadam swobodnie w dół, jakbym w całości z nici pajęczych był utkany.
Nie warto żyć przeszłością. Próżno krzywd doznanych rozpamiętywać. Bo zamiast ich wyrównania, doświadczysz samospalenia. Nie posypuj solą otwartych ran – pozwól im się zagoić.
Wznieś się wysoko. Złap nową perspektywę. Zobaczysz, że nic nie dzieję się bez przyczyny.
Ten tekst jest również dostępny w postaci podcastu. Odsłuchasz go tutaj: Spotify – Zielony Smok
No Comments