Mój Golem – krótka historia potwora zbudowanego z nieukochanych cieni
Gniewem napędzany z żalu zbudowany.
Myślokształtów Golem strachem pompowany.
Niszczy salony meble demoluje.
Kamienną pięścią ściany przebija.
Uciekających ludzi - niczym mrówki ciężką nogą w posadzkę wgniata.
W tej zawierusze niewzruszenie czekam, na cios ostateczny.
Jednak ten nie następuje - Golem bratnią duszę we mnie odnajduje.
Kamienny potwór, wysoki na kilka pięter mocno tupie w marmurową podłogę pałacowej komnaty. Ta cała aż drży, a ja w wyniku tychże tąpnięć podskakuję do góry, na wysokość szyi rozsierdzonej bestii.
Ta, topornym acz szybkim ruchem łapie mnie w prawą dłoń. Jednak nie zaciska jej, nie zgniata mnie, nie unicestwia. Za to zaczyna mi się bacznie przyglądać. Nie unikam jego mrocznego spojrzenia. Wręcz przeciwnie, też zaczynam świdrować go moimi małymi, ludzkimi oczkami.
Patrzę wprost w jego ciemne ślepia i widzę w nich coś, czego nigdy bym się nie spodziewać dostrzec. Ciarki przechodzą mi po plecach!
Zdaje się, że do Golema chyba też pomału dociera świadomość tego co właśnie zaszło między nami. Oto on, kamienne monstrum spotyka swego, jakże kruchego stworzyciela!
Tak, ten Golem to stwór z cieni wszelakich zbudowany — starannie odsuwanych, wypychanych, tłamszonych, wykluczanych, marginalizowanych. Z cieni, które na przestrzeni wielu żywotów połączyły się, przemieszały i przybrały tę przerażającą formę. Stały się Golemem, o którego istnieniu sam nie miałem zielonego pojęcia!
Nagle, ten dziwny stwór z przytupem siada na resztkach marmurowej posadzki. To jakże niespodziewane spotkanie, jak i zaskakująca wiedza o swoim pochodzeniu, zdają się całkowicie osłabiać jego agresję, i skłaniają do autorefleksji.
Jest mi bardzo przykro, i to z kilku powodów. Dosłownie, jestem porażony myślą, że niezauważone i nieukochane cienie, będące częścią mnie, zaczęły żyć swoim własnym życiem, do tego siać tak wielkie spustoszenie w różnych wymiarach egzystencji, i to nie tylko mojej!
Zawieruchy kurz opada, golemowe serce bić zaczyna.
Ciepła krew ponownie płynie w kamiennych żyłach.
Wybacz mi, przepraszam, we mnie wybrzmiewa.
Kocham cię i dziękuję, tego każdy z nas teraz potrzebuje.
Tyś jest mną, a ja w tobie jestem.
Przyjmuję to co ze sobą niesiesz.
Wciąż jest tyle do doświadczenia.
Golem zdaje się maleć. Jego skalne i toporne ciało rozpływa się, staję się miękkie i bardzo delikatne. Słyszę szloch i czuję łzy płynące po policzkach.
Łapię go za dłonie i patrząc mu prosto w oczy mówię: czas wstać i naprawić szkody, któreśmy razem wyrządzili. Odnowimy ściany, posadzkę świeżą położymy. Przywrócimy salonowi nową piękność.
Tej historii możesz posłuchać w formie podcastu (nie jest to słowo w słowo co przeczytałaś tutaj). Pokochaj Golema
No Comments